:)
Co jak co, ale szata graficzna, nazwy jak i niepowtarzalny zapach to mocny fundament całego kosmetycznego imperium marki Soap & Glory.
Dzisiaj Pulp Friction czyli nazwa mocno kojarząca się z kultowym filmem Quentina Terantino z 1994 roku pt. ,,Pulp Fiction''. Swoją drogą kto oglądał?? Kto lubi??
Ja uwielbiam, a mój Tommy miał koszulke przedstawiającą obu głownych bohaterów w wersji animowanej z bananem zamiast broni hehe. Męczył ją 4 lata i chodził w niej na okrągło aż materiał był w takim stanie (sprany - sztywny), że namówiłam go w końcu na pozbycie się jej hahha P.S w tajemnicy szukam podobnej na aukcjach internetowych - gdyby udało mi się ją znależć to by była dla niego miła niespodzianka :)
A wracając do Pulp Friction....
Jest to peeling do ciała, który nie jest organiczy, ale zawiera mnóstwo składników naturalnych tj:
- -cytrusowe mrożone yuzu
- -olejek z pomarańczy
- -zielone figi
- -esencję soku z pomelo
- -olejek z mięty pieprzowej
- -olejek z pestek winogron
- -hydrolat z pomarańczy
- -ekstrakt z owoców baobabu
- -ekstrakt z fig
Opakowanie to tuba ze sztywnego plastiku z nakrętką w formie zatrzasku, która mieści w sobie 250 ml.
Konsystencja gęsta, kremowa, która łatwo sie aplikuje i przyjemnie rozprowadza.
W niej widoczne są granulki pumeksu jak i odżywcze kuleczki zawierające 3 witaminy A, C, E.
Podsumowanie:
Pulp Friction firmy S&G to drugi tak mocny i dobry peeling do ciała, który uwielbiam (pierwszy do domowa wersja czyli peeling kawowy pisalam o nim Tu ). To już moja trzecia tuba i zapewne nie ostatnia (w pierwszej bardzo szybko oderwało mi się wieczko nakrętki, ale widocznie trafiłam na trefny model, ponieważ w 2-gim i 3-cim opakowaniu nic takiego się nie powtórzyło). Peeling intensywnie ściera martwy naskórek dodatkowo myjąc i pielęgnując ciało (świetnie się pieni). Skóra po jego użyciu jest gładka, miękka i gotowa na przyjęcie nawilżającej warstewki. Zapewne zapytacie po co więc kupuję peeling skoro kawowy jest równie dobry i o niebo tańszy. A więc przyznaję, że z czystego lenistwa.....po prostu oszczędzam dużo czasu, bo kto używał peelingu kawowego ten wie co on potrafi zrobić z wanną -AAaaaaa..... teksańska masakra. Dodatkowo trzeba oczyścić po nim ciało już nie wspomnę o wannie :) Ponadto bardzo dużym plusem (jak dla mnie) jest cudowny zapach peelingu Pulp Friction. Całe ciało jak i łazienka intensywnie pachną słodkimi landrynkami obłożonymi świeżymi kwiatami hmmmm..... cudownie. Jednym słowem Polecam :)
Pozdrawiam
*JOY*
Rozwaliłaś mnie tytułem:) Hahaha:D Fajny peeling, musi nieziemsko pachnieć:)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńCiekawy peeling i sama nazwa :-) Peelingi rządzą ostatnio widać że idzie wiosna :-) Też sobie jeden sprawiłam :-)
OdpowiedzUsuńoby tak było że wszyscy czuja wiosne w kosciach I wyciagają z szaf peelingi hahah Spring is comming :))
Usuń