Cześc kobietki :)
Dzisiaj wspomnę Wam o moim kosmetyku ,,must have'', ktory jest ze mną od lat, bo tak się składa, że wciąż do niego powracam :)
Mleczko ma lekką kremowa konsystencję, która przyjemnie sie rozprowadza i szybko się wchłania. Formuła wzbogacona jest olejkiem z moreli, dzięki czemu zapewnia optymalny poziom nawilżenia skóry.
*skład dla zainteresowanych*
Opakowanie to butelka z elastycznego plastiku w poręcznym owalnym kształcie z zatyczką w formie zatrzasku, które mieści w sobie 250 ml, dostepna jest jeszcze wersja 400 ml.
Na przestrzeni lat opakowanie zmieniało kilkakrotnie swój design.
W przeciwieństwie do typowych samoopalaczy balsamy i mleczka saoopalające stopniują poziom opalenizny poprzez kolejne dni i warstwy. To sprawia, że możemy kontrolować efekt i dopasowac do swoich prederencji i karnacji.
Ważne jest, że powstała opalenizna po mleczku z Garniera ma naturalną ciepłą złoto - brązową barwę. Oczywiście ciało będzie bez smug i zacieków pod warunkiem dobrego wcierania w skórę. Uważam, że forma mleczka to strzał w 10-tkę, ponieważ jak wiemy balsamy są gęste i kleiste przez co dłużej sie je wciera i często pozostawiają lepką powłokę.
W przypadu mleczka konsystencja również jest kremowa, natomiast szybciej i łatwiej się ja rozprowadza, a tym samym lepiej się wchłania. Po zastosowaniu tego produktu opalenizna pojawiała się po ok. 2-3 h. Kosmetyk schodzi równomiernie. Zapach według mnie najbardziej znośny w porównaniu do innych balsamów/mleczek brązujących. Czuć typową woń samoopalającą, ale delikatniej ponieważ jest ona zrownoważona kremowo - brzoskwiniowy zapachem. Cena i dostępność bardzo dobra. Wady?? dosyć szybko zmywa się z ciała. Mimo tego jest to moje ulubione mleczko brązujące Polecam!
Pozdrawwiam
*JOY*
Masz rację, o wiele lepiej wsmarowuje się balsam brązujący jeżeli ma lekką konsystencję, trzeba mniej uwagi poświęcić, żeby nie porobić sobie okropnych plam :) Miałam kilka w swoim życiu, ale tego chyba nigdy nie próbowałam, przed latem planuję stestować samoopalacz w sprayu z Isany, już czeka w zapasach, kupiony na promocji :)
OdpowiedzUsuńprzyznam że mam ochote w koncu wyprobowac inny balsam brazujacy .....:) przy okazji w Rossmannie zerknę na ten z Isany, o ktorym piszesz może sie skuszę... czemu nie :)
UsuńMoże być fajny ten balsam. A ubrań nie brudzi? pozdrawiam
OdpowiedzUsuńniestety troszkę brudzi, ale głownie w miejscach otarc - kołnierzyk itp. :)
Usuńtego nie miałam, ale kiedys miałam z oriflame i był super.
OdpowiedzUsuńz Oriflame wspominam balsam który miałam przjemność stosowac kilka lat temu to była taka szara matowa kulka a w niej bardzo lekki balsam cudownie pachnacy, świetnie nawilżający z drobna srebrna miką - coś wspaniałego niestety limitowanka :(
Usuńja nie jestem przekonana do takich balsamów, zawsze sie boję, ze wyjdą mi jakieś smugi i będe wyglądać dośc komicznie.
OdpowiedzUsuńjest ryzyko jest zabawa haha..... a tak poważnie nie ma co się bać ewentualnie na poczatku mozna go mieszac z normalnym balsamem I powoli dodawac wiecej - wtedy łatwo kontrolować jego zachowanie I wyczuc product :)
UsuńLubię takie balsamy:-) z preparatów brazujacych lubię dove i vita Liberata;-)
OdpowiedzUsuńprzyznam żeo kosmetyku Vita Liberata słyszę a raczej czytam pierwszy raz.... sprawdze co to takiego hihi :)
UsuńJa niestety nie lubie tego typu balsamow, mam jasną skóre i w przypadku nierównomiernego rozprowadzenia widać wszystko :)
OdpowiedzUsuńto fakt te produkty wymagają odrobinę więcej czasu I uwagi od zwyklych balsamow, szczególnie u osób o cerze królewny śnieżki :)
Usuń