Najwyższy czas na kolejną propozycję serii ,, Układy na podkłady''.
Generalnie rzecz biorąc to lubię kosmetyki Laury Mercer niestety nie w tym przypadku ponieważ prezentowany krem tonujący nie spełnił moich oczekiwań.
Dla przypomnienia wspomnę, że mam cerę mieszaną skłonną do zanieczyszczeń i niedoskonałości, dlatego lubię podkłady kryjące lub średnio kryjące. Na zakup LM skusiłam się głównie dlatego, że szukałam czegoś lekkiego na okres wiosenno-letni.
Ten krem tonujący to lżejsza wersja podkładu, a to, że jest na bazie wody, nie zawiera w składzie tłuszczu i ma filtry przeciwsłoneczne to były jego kolejne zalety, które zadecydowały o zakupie.
W pierwszym kontakcie zauważyłam, że musimy bardziej przyłożyć się do roztarcia go równomiernie na twarzy. Jak na krem tonujący ma niezłe krycie i naturalnie wygląda na skórze. Niestety ładny efekt nie trwa długo. Po niecałej godzinie zaczyna się delikatnie świecić na twarzy. Wraz z upływającym czasem błyszczenie się nasila. Kiedy próbujemy zniwelować ,, negatywne'' objawy pudrem to występuje u nas ciężka mokra tekstura zwana z angielskiego ,,cakey face''. To przesądza o mojej antypatii do tego produktu.
Bezskutecznie dawałam mu mnóstwo szans. Między innymi nakładałam go różnymi sposobami: za pomocą gąbeczki, różnych pędzli lub palców. Za każdym razem rezultat był ten sam.
Mój odcień to ,,Fawn'' i na ten moment kiedy nie używam samoopalacza, ani nie jestem opalona jest dla mnie za ciemny. Mimo wszystko używam go mieszając z innymi podkładami. Inny podkład pomaga rozjaśnić LM i zmieniona formuła owego kremu tonującego lepiej się sprawdza. Dzięki czemu mam szansę zużyć go do końca :)
Po rysach na opakowaniu możecie się domyśleć, że męczę go od dłuższego czasu. W jego przypadku to będą ostatnie męczarnie bo więcej na pewno u mnie nie zagości. W skrócie jeżeli jesteś posiadaczką podobnej cery do mojej to NIE POLECAM !
Inne recenzje podkładów:
Inne recenzje podkładów:
Pozdrawiam
=Joy= xoxo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz