:)
Egipt to wcale nie takie przyjemne miejsce jeżeli chodzi o zakupy… należy być nieugiętym w negocjacjach czyli w tzw. ,,targowaniu''.
Ci bardziej wytrwali mogą wynegocjować cenę niższą nawet o 50%.
Moje zakupy nie byłyby kompletne bez naturalnej esencji w postaci olejku…
Ten po lewej stronie pachnie jak Miss Dior Cherrie, a ten po prawej jak mój ukochany Angel (moją recenzję można znależć Tu). Oprócz dobrej negocjacji cenowej dostałam buteleczkę gratis. Kolejne moje zdobycze to:
*pierścionek / obrączka z cyrkoniami
*dywan wykonany ze skóry wielbłądziej krowiej
*narzuta / kocyk z wełny wielbłąda
*naturalne gąbeczki z egipskiej bawełny do zmywania makijażu
*naturalny pumeks
*popielniczka
* na moja lodówkę dołączą kolejne magnesy
*miód z kwiatów pomarańczy i po prawej miód z kwiatów górskich
*herbatki: wanilia, mango z truskawką i mięta
*mini limonki i sweet mango
*suszone morele, czerwone egipskie rodzynki
*ser feta
*chałwa
*album na zdjęcia
*egipskie ,,Ray - Ban-y'' ( za 5 dolarów) - podobno mają filtr UV400
*chusta do tańca brzucha
Prezentem specjalnym dla mojej Kivusi (widać ją na zdjęciu z dywanem ) jest grająca maskotka
Pozdrawiam
*JOY*
Mój chłopak wracając z Egiptu w kwietniu również przywiózł mi perfumy w postaci olejku i przepiękny flakon :) Tylko moja sierotka zapomniała jakich perfum jest odpowiednikiem :( Wiem tylko, że nutą przewodnią jest kwiat lotosu :)
OdpowiedzUsuńJa to bym tam pewnie nic nie kupiła, bo targować się nie potrafię. Ale Tobie poszło fajnie jak widzę :)
OdpowiedzUsuńświetne są takie pamiątki :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne pamiątki z Egiptu, szczególnie perfumy w olejkach. A czyżbyś miała zamiar opanować taniec brzucha? :)
OdpowiedzUsuńhahaha a kto wie mozeee :)) codziennie były lekcje tańca brzucha i przyznam że to wcale nie taka łatwa sprawa :)
OdpowiedzUsuń