:)
Odkąd pierwszy raz wymodelowałam policzki za pomoca bronzera wiedziałam, że to dopiero początek mojej przygody z kosmetykami tego typu.
Testując ich sporą ilość zauważyłam, że w wielu przypadkach pierwsze wrazenie bywa mylne.... tak własnie było z dzisiejszym bohaterem.....
Laura Mercier ,,Warm Bronze'' to drobno zmielony proszek, który w całości składa sie z naturalnych elementów z 15 aktywnymi amonokwasami.
Tak naprawdę to nie jest bronzer tylko puder mineralnyz filtrem przeciwsłonecznym SPF 15, dostepny w wielu odcieniach tj:
- -Classic Beige
- -Natural Beige
- -Pure Honey
- -Real Sand
- -Rich Vanilla
- -Soft Porcelain
- -Tender Rose
- -Warm Bronze (przeznaczony jest dla ciemnoskórych osób)
Jego opakowanie to słoiczek z grubego plastiku z nakretka i otwieranym siteczkiem wewnatrz.
Mieści on w sobie 9,6 g.
Kolor na pierwszy rzut oka przerazający.
Jednak zapewniam, że na twarzy wygląda fenomenalnie.
Jego odcień to gorzka czekoladowa z milionem złotych drobinek.
Bez obaw nie jest to wulgarny brokat, lecz delikatny shimmer tworzący wymiarowy efekt. Wyjatkowe w tym kosmetyku jest to, że drobinki ,,nie odstają'' od bazy, a wręcz przeciwnie wtapiaja się tworząc brązowo - złota taflę.
Do nakładania najlepiej sprawdzaja sie u mnie sciete pedzelki np. Zoeva nr. 127 ,,Luxe Sheer Cheek''
Polecam nakładac go ostrożnie.....wystarczy musnac pędzlem odrobinkę i w razie konieczności dołożyć. W innym wypadku mozemy uzyskac efekt umpalumpy hhehe :)
Podsumowanie:
Laura Mercier ,,Warm Bronze'' to jeden z moich ukochanych bronzerów. To juz moje drugie opakowanie, pierwsze niestety niefortunnie wyladowało na podłodze i niewiele udało mi się z niego uratować. Tak czy inaczej zużyłam reszte z przyjemnoscią i bez zastanowienia zainwestowałam w nowy egzemplarz. Bronzer jest kapitalny na sezon wiosenno - letni kiedy to promienie słońca ogrzewaja nam twarz.
Skóra nabiera zdrowego blasku, wymiarowości i to w bardzo naturalny sposób. W pierwszym kontakcie pomyslałam ,,O nie! On jest za ciemny, za pomarańczowy i ma drobinki - katastrofa'' lecz juz po pierwszym uzyciu z ulga i zachwytem stwierdziłam, że jest to jeden z najlepszych bronzerów jaki miałam okazje uzywać. Jest dosyc drogi, ale zdecydowanie warty swojej ceny. Przy tej pigmentacji i wydajności wystarczy mi na kilka kolejnych lat. Polecam!
Pozdrawiam
*JOY*
Moim zdaniem wygląda on bardzo Ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńna ostatnim zdjeciu widac to o czym mowie czyli skondensowana zloto brazowa warstwe - po roztarciu lub nalozeniu odpowiedniej ilosci powstaje delikatna wymiarowa tafla :)
Usuńjak on się cenowo prezentuje?
OdpowiedzUsuńkosztuje 31 funtów :) sporo ale przy takiej pojemnosci mozna sie złozyc i podzielic z friendka :)
UsuńJak skończą mi się kuleczki brązujące z Avonu, to chyba rozejrzę się za tym bronzerem :)
OdpowiedzUsuńMam wiele bronzerow i ten jest zdecydowanie znajduje sie na topowych miejscach w pierwszej 5-tce :))
Usuń